Po raz ostatni w życiu

Opowieść o Macieju Multaniaku, numer stoczniowca 71128 | Archiwum Wspomnień Stoczniowca

Odcinek X

Po raz ostatni w życiu

Opowieść o Macieju Multaniaku, numer stoczniowca 71128

.

Podcast: Po raz ostatni w życiu – Maciej Multanowski.

W trakcie zdjęć do tego odcinka Archiwum, Maciej Multaniak powiedział nam o pewnym projekcie, który rozpoczął tu po przejściu na emeryturę. Posłuchaj, jaki to projekt i dlaczego, według Multaniaka, każdy powinien go rozpocząć

Macieja Multaniaka poznaliśmy podczas pokazu przedpremierowego “Stoczniowców. Ludzi z tła” w hali B90. Tuż po projekcji wstał i powiedział, że mu czegoś zabrakło. Wypowiedział myśl, którą wzięliśmy sobie do serca, ale chwilę później zniknął. Po wielu długich miesiącach udało nam się go odnaleźć i poprosić o powtórzenie swojej myśli. – Żeby wybudować statek, konieczne jest spełnienie dwóch warunków. Ten statek musi być zbudowany szybko i musi być zbudowany dobrze – zaczął, podobnie jak w ten wspaniały, sierpniowy wieczór! Ale, żeby spełnić te dwa warunki stoczniowcy muszą ze sobą ściśle współpracować. 

– Ta naturalnie wytwarzana współpraca kreowała pozytywne więzi międzyludzkie. Te więzi z tego prostego stanowiska pracy, gdzie był monter, elektryk i rurarz, one się przenosiły na brygady. Brygada monterów lubiła pracować z taką brygadą rurarzy. Co to znaczy lubiła? Poziom zżycia się był coraz większy. Ludzie się znali, ludzie się lubili. To się przenosiło, ta atmosfera, po wydziałach, ona wyszła poza granicę stoczni. Przenosiła się na domy, na tych, co mieszkali pod jednym dachem, ale niekoniecznie w stoczni pracowali – przekonuje Multaniak.

Choć i oni, właśnie poprzez swój pośredni wpływ na szybkie i dobre budowanie statków, zasługiwali na miano stoczniowców. Tak kształtowało się miasto, w którym możliwy był wybuch solidarności. Wartości łączącej ludzi nie tylko z sobą zżytych, ale i ponadprzeciętnie świadomych społecznie.

– Gdyby świadomość ludzi tu pracujących była taka, że ja tu przychodzę zarobić, żeby starczyło mi od pierwszego do pierwszego i nic mnie więcej nie obchodzi, to by to nie zadziałało. Ludzie byli świadomi konieczności zmian – mówi. – Proszę spojrzeć, jeżeli ten człowiek, ten niewielki człowiek, daje sobie radę z materią tak, że zbuduje coś tak wielkiego, więc Sierpień roku 80 nie mógł się skończyć przegraną stoczniowców. Nie było szans. Ale wzięło się to z tego, czego się ludzie nauczyli, jak się stawali stoczniowcami. 

Maciej Multaniak stał się stoczniowcem w dużej mierze dzięki tym fotografiom, a więc w zasadzie dzięki swojemu ojcu, bo to on, Tercjan Multaniak, jest ich autorem. W tym roku minie 100 lat od urodzin Tercjana Multaniaka, uznanego na całym świecie artysty fotografika, laureata międzynarodowych nagród i wyróżnień, który oprócz stoczni, w której zatrudniony był na etat, dokumentował również m.in. Operę Bałtycką i trójmiejskich sportowców. To właśnie wywoływane w dwupokojowym mieszkaniu, przerabianym z tej okazji na ciemnię, fotografie ojca zrobione w stoczni robiły na małym Macieju największe wrażenie. – Fotografie, zdjęcia robione przez ojca i doszukiwanie się umiejętności i możliwości człowieka w przekształcaniu materii były inspiracją do tego, że ja tak bez protestów wewnętrznych, bez wahań, na tę budowę okrętów poszedłem. Bez wahań też wybrałem i zacząłem ubiegać się o umowę stypendialną ze stocznią Gdańską.

Później spędził w niej całe swoje zawodowe życie między innymi jako kierownik działu kontroli jakości silników. Ale dochodząc do tego szczebla poznał budowę statków od podszewski  Wśród życiowych pasji ma jeszcze latanie. Ale to już jest temat na zupełnie inny film. Maciel Multaniak, numer stoczniowca 71128.